sobota, 26 lipca 2014

FotoMix #2

Hej,

Dzisiaj post na szybciutko z kilkoma zdjęciami :-) Nie ma tego co prawda dużo, ale zawsze coś.
Enjoy!


Od lewej:
Tego zielonego shreka chyba nie muszę przedstawiać? ;-)
Ta sobie śmiesznie śpimy.
Gazetka w samolocie reklamująca miejsce do którego chciałam się wybrać. Uznałam to za znak i zabukowałam urlop. Nie mogę się doczekać!
W oczekiwaniu na samolot. Kolejna "jednononocna" wyprawa. Kiedy to się wreszcie skończy :-/
Kolejne ciacho. Na instagramie zamieściłam zdjęcie podczas przygotowywania, a to już efekt końcowy :-)
Mamy wysyp ślimaków na osiedlu - dosłownie.
Nic nie sprawia takiej radości jak ukochana zabawa z piłeczką :-)

Udanego weekendu Wam życzę!
Buziaki

Magda

wtorek, 22 lipca 2014

Spóźnione (jak zwykle ;-)) czerwcowe nowości oraz denko

Jako, że zarówno zużycia jak i nowości były bardzo skromne postanowiłam je ścisnąć w jednym poście :-) Zacznę od przyjemniejszej części czyli zakupów :-)



Od lewej:
Słynny Effaclar Duo od La Roche Posay. Na czole pojawił mi się coś ala trądzik. Nigdy nie miałam żadnych problemów ze skórą dlatego nawet ta mała zmiana jest dla mnie nie do przyjęcia. Postanowiłam zmierzyć się z legendą. Testuję od prawie miesiąca, póki co nie widzę spektakularnego WOW! 
Peeling Tutti Frutti " Liczi & Rambutan " początkowo uwiódł mnie zapachem, ale po kilku użyciach wyczuwam tutaj chemię... 
Zestaw do włosów NIOXIN (nie znam) dostałam w prezencie. 
Z tyłu ledwo widoczna pianka do twarzy od Organic Therapy. Z tej samej firmy diamentowy i złoty peeling. 
Żele pod prysznic od Nivea: Wodna Lilia oraz Melon. 
Z wycieczki w Wieliczce przywiozłam Solno-cukrowy peeling Trawa cytrynowa i gruszka (pachnie cudnie!) 
Masło do ciała od Naturals z olejkiem arganowym. 
Krem BB Big Easy od Benefit. Niestety kupiłam za ciemny odcień i raczej komuś go oddam. 
Cudowne, najukochańsze cienie z limitowanej edycji MAC, które były moim prezentem urodzinowym i mogłyście o nich przeczytać tuta: KLIK 
Kupiłam też pomadkę z której średnio jestem zadowolona (nie ten odcień i nie to wykończenie) i na koniec pierwsza moja Glinka

Zużyć również jest mało. Jest to głównie spowodowane tym, że przy Effeclar Duo staram się używać jak najmniejszej liczby innych kosmetyków w tym kolorówki. Nie maluję się, chcę aby cera doszła do siebie...




Dwufazówka z Ziaji. Zalegała w szafce naprawdę długo. Kiedy się z nią przeprosiłam zużycie zajęło mi chwilę. Stała się częścią rytuału wieczornego. Zastanawiam się teraz co kolejnego przetestować :-) 
Krem do rąk suchych od Garnier. Lubię ten krem. Zawiera w składzie alantoinę która kojarzy mi się.. z zapachem płynu do prania swetrów ;-) Zawsze kupuję jak tylko mam okazję. 
Peeling Grace Cole " Gruszka & Brzoskwinia " całe szczęście, że kupiony na przecenie z €5,99 na bodajże €2,50 W tubce pachniał cudownie. Pod prysznicem zapach znikał a zdzieranie było znikome. Zdecydowanie nie kupię ponownie. Żel pod prysznic od Johnson's & Johnson's o zapachu mango. Zapachu było w nim jak na lekarstwo a i wydajnością nie grzeszył. Z fatalnego duetu o którym pisałam tutaj: KLIK pierwszą zużyłam " rozwodnioną " odżywkę. Nigdy więcej. Dezodorantu w sprayu używam od wielkiego dzwonu. Dlatego po dłuuuugim okresie czasu wykończyłam Garnier Mineral " Invisible " Rosyjski Peeling cukrowy nie porwał mnie. Niestety troszeczkę obrzydzała mnie jego konsystencja (wybaczcie, ale to prawda). Szczęście, że szybko dał się wykończyć. Kolejny Charity Pot -swoją drogą ciekawe ile jeszcze zużyję zanim kupię standardowy rozmiar ;-) i Skarpetki które i może pachniały brzoskwinią, ale nie zrobiły z moimi stopami kompletnie nic! Szkoda pieniędzy :-)

Uff to już koniec. 

Miałyście jakiś z kosmetyków? Jak Wam idą zużycia w tym miesiącu?

Magda


środa, 16 lipca 2014

Produkt który odmienił moje życie!

Musicie przyznać, że temat dość interesujący... Pewnie zastanawiacie się co mam na myśli:
Idealny podkład, pięknie pachnące masło do ciała, a może krem który odmłodzi nas o dziesięć lat?
Odpowiedź może Was zaskoczyć:


TaaaDaaamm !!! Skarpetki dzięki którym nasze stopy będą mięciusie jak pupka niemowlaka :-P
Pielęgnacja stóp w moim wypadku nie istnieje. Nie umiem, nie lubię, nie chce mi się itd. Wyobraźcie sobie ich stan skoro narzeczony żartuje, że mam pięty jak rzymski piechur ;-)
Korzystając ze świetnej promocji kupiłam jedno opakowanie na próbę: 


Stosując się do instrukcji: myjemy syrki, nakładamy papucie i trzymamy je przez 90 min. Następnie myjemy i czekamy na cud który ma nastąpić po dwóch tygodniach. Warto dodać, że żel w żaden sposób nas nie podrażnia.



Oczywiście efekt nie jest widoczny od razu. Przez kolejne dni nasze stopy zaczynają się łuszczyć. Ale za to jak! Skóra odchodzi płatami. Oszczędzę Wam tego widoku, a bardziej ciekawskich odsyłam do Tajki, która zamieściła bardzo dokładne zdjęcia. Producent inny ale działanie identyczne. Efekt w moim wypadku utrzymywał się ponad dwa miesiące. Stopy były mięciutkie i nie wymagały dodatkowej pielęgnacji (hura!) Uwierzcie, że dla mnie to odkrycie roku! ;-)

A Wy jak pielęgnujecie stopy? Lubicie to czy raczej jest to Wasza "pięta Achillesowa? ;-)

Magda


środa, 9 lipca 2014

Co masz taką kwaśną minkę? ;-)

Witajcie,

Pomyślicie pewnie, że mój blog jest mało różnorodny bo znów będzie o Lush-u. Póki co, moja fascynacja firmą trwa nadal. Czasem trafiam na przeciętniaka, innym razem na świetny produkt, ale nigdy jeszcze na bubla. Póki co to chyba jedyna firma produkująca naturalne kosmetyki do której mam dostęp stacjonarnie. Tym razem będzie o czyściku do twarzy i ciała który całkowicie mnie urzekł :-)


Przedstawiam Wam: Ocean Salt.
Używałam go tylko do twarzy, ale wierzę, że z powodzeniem można go stosować na całe ciało. Już na wstępie dodam, że należy do grupy "mocno zdzierającej" więc jeżeli ktoś szuka delikatnego peelingu to niestety ten produkt nie będzie dla niego ;-) Ja zdecydowanie lubię takie produkty więc trafiłam w 10-tkę!
Do wyboru mamy dwie wielkości - 120 i 250 gram zamknięte w standardowym, czarnym opakowaniu Lush.


Tak oto prezentuje się pasta. Skład to głównie naturalne składniki: sól morska, gliceryna, olej kokosowy, ekstrakty z grapefruita oraz limonki, masło z mango i awokado. Wystarczy mała ilość do porządnego wyszorowania twarzy ;-) Zapach bardzo świeży, cytrusowy. Przyznam się, że zdarzało mi się liznąć twarz :-P Po zastosowaniu skóra jest oczyszczona, rozjaśniona, przyjemnie miękka i nawilżona.



Lubicie tą firmę? Jakie macie z nią doświadczenia?

Magda